Do
godziny dwudziestej trzeciej oglądałam różne filmy, oczywiście z przerwą na
siku i jedzenie. Zawsze to robiłam, gdy się stresowałam, oglądałam filmy. To
może dziwne, ale czułam taką potrzebę. Odrywałam się wtedy od rzeczywistości i
znikałam myślami w wyimaginowanym życiu bohaterów danego filmu. Jako mała
dziewczynka zawsze chciałam występować na deskach teatru albo przed kamerą, gdy
stawałam przed publicznością, czułam, że to jest to. Mama mi powtarzała, że powinnam iść do szkoły teatralnej, ale wyszło
jak wyszło… nie pamiętam nawet, czemu nie zdecydowałam się na spełnienie swoich
marzeń.
Zeszłam z łóżka, kiedy obejrzałam Oświadczyny po Irlandzku i skierowałam
się do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Wyjęłam z szuflady swoją piżamę i
zamknęłam się w pomieszczeniu.
Weszłam do pokoju szczęśliwa,
czułam, jak pozbyłam się negatywnych emocji. Teraz marzyłam jedynie o ciepłym
łóżku. Szybko więc wsunęłam się pod pościel i przykryłam się nią po brodę.
Westchnęłam cicho i przymknęłam oczy.
Pragnęłam zapomnieć o wydarzeniu
sprzed kilku godzin, ale gdy tylko zamknęłam oczy, miałam przed sobą obraz
Louisa; wysoki, jasno brązowe włosy, niebieskie tęczówki. Niebieskie jak
Lazurowe Wybrzeże. Zauważyłam to podczas dzisiejszego spotkania… dziwne, że wcześniej się nie dopatrzyłam. To był jeden z
tych wzroków, dla którego mogłabym umrzeć i mogłabym w nie patrzeć bez końca…
co ja mówię? Nienawidzę go przecież. Nienawidzę jego całego, tego, co robi i
tego, jak się zachowuje… och, czy ja nie jestem bipolarna? Nie rozumiem nas…
Boże, czy ja właśnie pomyślałam o nas?
Jezu, co się ze mną dzieje? Nie, nie, nie! Nie ma żadnych nas! Nancy, daj już sobie spokój… Ale kogo ja oszukuję? On mnie
jednocześnie kurewsko pociąga i odpycha. Pierwszy raz tak się czuję.
Otworzyłam powieki, spoglądając na
miejsce obok, było puste. Westchnęłam cichutko, zastanawiając się, kim on tak
naprawdę jest? I czemu… czemu go tutaj nie ma?
Przekręciłam się na drugi bok, by wyciągnąć spod
mojego łóżka mój notatnik, którego dawno nie miałam w ręku. Zapisywałam tam
wszystko, co czułam, gdy miałam taką potrzebę. Coś jak pamiętnik, aczkolwiek
służył mi nie tylko do zapisywania zdań, ale i do rysowania.
Zdmuchnęłam z okładki kurz, leżąc schylona do
podłogi. Podniosłam głowę do góry i poczułam czyjąś dłoń na swoich ustach,
chciałam krzyknąć, ale była tak przyciśnięta do moich warg, że nawet nie mogłam
wypuścić powietrza. Nieznajomy odwrócił mnie w swoją stronę, uśmiechając się
szeroko w moją stronę. Wybałuszyłam oczy, wciąż oddychając przez nos.
-Odłożę swoją dłoń, ale proszę… nie krzycz.-
wyszeptał czule.- Zgoda, księżniczko?- spojrzał na mnie, gładząc kciukiem mój
policzek. Nie odezwałam się ani nie pokręciłam głową. Chłopak nie zwrócił na to
uwagi i ostrożnie zdjął z moich warg rękę.
-Louis!- krzyknęłam.
-Nancy!- jęknął, wywracając oczami.- Cicho,
zbudzisz swoich rodziców.- mruknął. Westchnęłam cicho.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam już ciszej.
-Też tęskniłem.- zachichotał, zakrywając się m o j ą kołdrą. Bałam się, że czyta w moich
myślach, to było naprawdę przerażające… myślałam przecież wtedy o nim, prawda?
I, pstryk, Louis się zjawia.- Co
słychać, księżniczko?- uśmiechnął się.
Spiorunowałam go wzrokiem, chcąc by
zniknął, ale z drugiej strony… brakowało mi go.
-No już, księżniczko.- zachichotał
melodyjnie.- Nie bądź taka nadąsana.- chłopak pstryknął mój nos i objął mnie
ramieniem.
-Louis.- westchnęłam.- To nie jest
śmieszne.
Próbowałam zachować powagę, w końcu
to była poważna sprawa. Może i mnie pociągał, ale nie mogłam mu ulec,
zdecydowanie.
-Co jest, Nancy?
-To się przestało robić zabawne,
wiesz?
-Co takiego?- chłopak zmarszczył
czoło.
-Ty…- mruknęłam.
-Co ja?
-Przestajesz robić się zabawny.
-A byłem?- zachichotał cicho.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi.-
wywróciłam oczami.
-Niestety nie, księżniczko.-
próbował zachować powagę, korzystając z okazji, zdzieliłam go z poduszki spod
mojej głowy.- Au! Za co to?!- chłopak spojrzał an mnie oburzony.
-Irytujesz mnie. I wyjdź z mojego
łóżka.- mruknęłam, odkręcając się do niego plecami. W tym samym momencie
poczułam jego silne ramiona.
-Irytuję? Ale dlaczego?- westchnął,
muskając mój kark. Miałam wielką ochotę go zabić.
-Och, nieważne…- mruknęłam.
Leżeliśmy tak razem… podobało mi się, w końcu poczułam się bezpiecznie. W końcu.- Lou?- wyszeptałam jego imię,
po kilku minutowej ciszy.
-Hm?- jęknął. Chyba spał.
-Moja mama powiedziała, że zadzwoni
na policję za to, że mnie nachodzisz.- westchnęłam, nie zwracając uwagi na to,
że najprawdopodobniej jest pogrążony w śnie.
-Niech dzwoni, nikt jej nie broni.-
westchnął.- Najwyżej wsadzą ją do psychiatryka.- zachichotał cicho.
Nie odpowiedziałam.
-To nie jest śmieszne, Lou. Czy ty naprawdę nie
możesz być ze mną szczery?- westchnęłam.
-Jestem, księżniczko. Zawsze byłem i nigdy cię nie
okłamałem.- wymruczał prosto w moje ucho.
Zadrżałam. Chciałam jego dotyku jak cholera.
-Zimno ci?- potarł dłonią o moje ramię.
-Nie, czemu?
-Masz gęsią skórkę.
-To… przez ciebie.- mruknęłam prawie
bezdźwięcznie.
On jedynie się zaśmiał.
-Przeze mnie? Czyli co?- odwróciłam ciało w jego
stronę, tak, że leżeliśmy twarzą w twarz.
Mogłam pogrążyć się w jego lazurowych oczach.
-Jak to co?- westchnęłam.- Nic.
-Jasne. Pociągam cię.- uśmiechnął się
delikatnie, odgarniając kosmyk włosa, które opadało na moje oko.
-Ani trochę.- mruknęłam. On nie powinien o tym
wiedzieć!
-Słuchaj, Nancy.- westchnął głęboko, bawiąc się
moją dłonią, która leżała na poduszce.- Jest kilka spraw o których o mnie nie
wiesz. Ale ja wiem o tobie wszystko.
Zaczynając, gdzie mieszkałaś, kończąc na wielkości twoich piersi.- wyszczerzył
się szeroko, zerkając w mój dekolt.
-Lou!- krzyknęłam, zasłaniając kawałek ciała.
-Och, no już… nie złość się, księżniczko.-
uśmiechnął się, po czym złożył pocałunek na moich nosie. To było słodkie.
-Masz zamiar tutaj spać całą noc?- mruknęłam,
bawiąc się materiałem od jego bawełnianej koszulki.
-A czemu nie?- zachichotał.- Chyba, że ci
przeszkadzam, to zniknę.
-Nie musisz.- westchnęłam.- Tak tylko pytam.
Uśmiechnął się szeroko, bawiąc się moimi
włosami.
-Zostanę, Nancy. Żeby nikt cię nie skrzywdził.-
wyszeptał. Podniosłam wzrok ku niemu i mocno się w niego wtuliłam.
Nie rozumiałam tego. On tak cholernie na mnie
działał. Wiedziałam, że go nienawidzę za to wszystko, ale… kurwa, on był tak
seksowny, delikatny… czuły. Naprawdę, nie czułam tego przy żadnym facecie. Nie
było ich wielu, bo mogłam zliczyć to na jednej dłoni, ale… to było bajeczne.
-Pięknie pachniesz.- mruknęłam, jednak dopiero
po kilku sekundach zorientowałam się, że powiedziałam to na głos.
-Och, dziękuję.- zachichotał cicho.- A ty
pięknie wyglądasz.- wyszeptał prosto do mojego ucha.
Nie odpowiedziałam, zacisnęłam jedynie dłoń na
jego koszulce.
-Nie powiesz mi, kim jesteś, prawda?- zapytałam
ponownie. Zależało mi na tym, by znać prawdę od niego.
-Księżniczko, jest parę rzeczy o których nie
powinnaś wiedzieć.- westchnął, muskając mój czubek głowy.
-Po prostu chciałabym wiedzieć…- mruknęłam.
Nagle zaświtał mi w głowie pomysł.- Bo Caroline…- chłopak jęknął, słysząc jej
imię.- Caroline…- zaakcentowałam odpowiednio wyraz.-… Powiedziała mi, że
mieszka tutaj jakaś staruszka i podobno pomoże mi się dowiedzieć, co tu się
stało kilka lat temu.- mruknęłam, mając nadzieję, że się przełamie. Louis
jedynie się ode mnie oderwał i odsunął kilka centymetrów.
-Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że paru rzeczy
nie powinnaś wiedzieć?- syknął, próbując być spokojnym.
-Ale mnie to dotyczy,
Loueh.- mruknęłam.
-Loueh?
-Och, tak.- wzruszyłam ramionami.- Nie podoba ci
się?
-Nie, to nie chodzi o to. Po prostu… nikt jeszcze
nie zdrobniał mojego imienia ani nie nazywał mnie inaczej niż Louis.- wyszeptał.
-Wielkie mi rzeczy.- mruknęłam.- Masz bardzo
ładne imię. Mogę nazywać cię Lou, LouLou, Loueh, Louis…- zaczęłam wymieniać.
Chłopak odwdzięczył mi się jedynie uśmiechem.
-Jesteś kochana, Nancy.- wyszeptał.- Dobrze, że
mam cię pod swoją opieką.- musnął moje czoło i przysunął maksymalnie do siebie.
Objęłam go ramieniem, wdychając jego zapach. Nie, nie pachniał perfumami tylko…
sobą. Louis pachniał Louis’em.
-Powinniśmy iść spać.
-Tak, masz rację. Dobranoc, księżniczko.
-Dobranoc, Loueh.- wyszeptałam i delikatnie
musnęłam jego policzek.
***
Haha, to chyba najsłodszy rozdział w tym opowiadaniu. Dziękuję za komentarze :). Ja też was bardzo mocno kocham i nawet nie wiecie, jakiego mi to daje kopa, żeby pisać dalej, awh.
Chyba uzależniłam się od tego opowiadania. ;o
OdpowiedzUsuńJejciu jak słodko *.*
OdpowiedzUsuń@fuking_life_
Jejq ! Jak ty niesamowicie piszesz *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten blog :D
A rozdział... cudowny !! ♥.♥
@1DMyDreaaam
haha o matko nie ogarniam!
OdpowiedzUsuńświetny! dawaj szybo następny <3
genialny !!! Czekam na następny, super piszesz ♥ nie ogarniam kim jest Lou, ale co tam... Pewnie nie jest prawdziwy... :(((( NOOO NIEE ! ♥ dawaj kolejny rozdział szybkko !
OdpowiedzUsuń@Red_Cherry057
Mam taką fazę na Louis'ego, że po prostu... I CANT EVEN
OdpowiedzUsuńpisz następny, bo wychodzi Ci to swietnie :)
W sumie nie rozumiem go, pojawia się i znika, uwodzi, słodzi, ale nie chce nic o sobie powiedzieć. Nagle sobie przyszedł do dziewczyny, najprawdopodobniej jest duchem, ale po co? I co on do niej ma? Jeeej, nie ogarniam XD pozdrawiam ;*
Genialne. Takie inne. <3 Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńAhakdldhgags to jest emejzing czekam na kolejneee
OdpowiedzUsuńasdfgghjkl genialny..:)
OdpowiedzUsuńFaken .... najsłodszy rozdział świata. A całość po prostu asdfghjkl... Kocham. ( :
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! Hmm.. ciekawe kim jest Louis .. o.O Jest i nie ma. No bo tak na zewnątrz to jeszcze ale że w domu się tak nagle pojawia ? W dodatku jeszcze tylko ona go widzi.. hmm.. dziwne.. xD Czekama na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu ale w niektórych momentach mnie przeraza do opowiadanie. ale bardzo go lubie i czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuń